niedziela, 26 sierpnia 2012

Armenia - pustynie, dzicz i porządna wódka za 6 zł

hej hej hej!!

jesteśmy,
z przyczyn technicznych dopiero dziś udało nam się zdobyć podłączenie do internetu, bierze to sie z tego że przebywaliśmy w totalnie dzikich terenach, gdzie słowo INTERNET nie wiele znaczy.

Aktualnie jesteśmy w Małym Kaukazie - Bojromi - uzrdrowisko i znana, zdrowa woda, ale po kolei...

Do Armenii pojechaliśmy pierwszą marszutką, wylatująca z Tbilisi, na pokładzie 2 kierowców, 6 belgów, 2 ormianki i my. Do przejechania 300km, czas przejazdu 7godz,asfalt i szuter,  teren górzysto- pustynny, koszt 30 lari od osoby, start.

Po 2 godzinach jazdy docieramy na granice gruzińsko - armeńską, trzeba zakupić wizy, panowie podejrzliwie wypytuja się po co jedziemy do Armenii, na ile czasu, gdzie bedziemy nocować, w końcu płacimy 3000 drama od osoby i wiza ląduje w paszporcie, Welcome to Armenia Towariysze - slyszymy.

Na dworze 35 stopni marszuta sunie po miękkim asfalcie Armenii,  na horyzoncie nic tylko wypalone słońcem góry i pustynie. Przerwa na napełnienie butelek z wodą, miasteczko w którym kierol zarządził przerwę wyglądało nieco jak meksykańskia wioska gdzieś w buszu, totalny rozpiździel.

Po 7 godzinach jazdy docieramy do stolicy Erewania, wylewamy się z busa i od razu zostaliśmy zaatakowani przez tamtejszych taksówkarzy, w stolicy jeździ ich więcej niż prywatnych aut choć i kierowcy tych pojazdów także proponują podwiezienie za opłatą. Jeden ze straszych panów oznajmia, że pokaże nam miły, tani i schludny hotel bardzo blisko, korzystamy z oferty i ruszamy za towarzyszem. Okazało sie że ów hotel znajduje się przy samym placu, gospodarz młody, jurny Ormianin, oferuje nam dobre warunki, krótkie targowanie i lądujemy w wygodnym pokoju z tv, wentylatorem i łąźnią, trochę odwykliśmy od takich warunków. Cena 25 $ za pokój okazała się bardzo dobra bo za hostel w komnacie wieloosobowej trzeba zapłącić w Erewaniu do 15 E. a teraz najważniejsze, odsłaniam okno patrze i co widze?? Buyuk Agri Dagi masyw góry Ararat (5137m ), która majestatycznie wznosi się nad miejskim molochem. Rewelacja, ekscytacja i podniecenie!
Szybki prysznic i ruszamy do centrum. W samym mieście nic specjalnego zobaczyć nie można, monastyr, mnóstwo pomników, ale klimat pierwszorzędny. Pan serwujący wyborną lemoniadę z okienka, kebaby z pietruchą i mocne trunki w cenie 6-7 zł za pół litra. Obywatele bardzo pomocni i uprzejmi, widząc turystę zagadują i oferują pomoc.

Dnia następnego ruszamy do monastyru Xor Wirap położonego na tle góry Ararat, niesamowite miejsce, tam śpiewam "Dziewczyno o chłopięcych sutkach.....lalallaaalaa" i lecimy dalej - cel to morze armeńskie, a w sumie olbrzymie jezioro Sevan, około 80km od Erewania.
Na miejscu okazuje sie nie do końca tego szukaliśmy, pod monastyrami mnóstwo ludzi, wycieczek i ................śmieci, rzenada.

Jezioro kapitalne, dookoła potężne góry, postanawiamy jechać dalej i szukać miejsca na obóz, wyskakujemy na trase i odrazu zatrzymuje sie auto i kierowca oferuje podwózkę, jedziemy 5 km i trafiamy na wspaniałą pustą ormiańską biesiadownie, z piękną plażą.
Kobieta zarządzająca terenem widząc nas wychodzących z lasu z plecakami nie mogła uwierzyć swoim oczom. Ustalamy cenę noclegu. Targowanie wychodzi nam coraz lepiej z 4000 dram schodzimy na 1000 to jest 8zł.
Wieczorem ognisko na plaży, lokalny specyfik i zmęczeni smacznie śpimy w namiocie. Rano obok pojawia się rodzina ormiańska i rozpoczynają biesiadę. Czujemy sie obserwowani.
Odchodząc już spakowani z plecakami dostajemy zaproszenie na pyszną kawę, ciacha i owoce na drogę.
Tego dnia kończymy szybką przygodę z Armenią, czas ruszać z powrotem do Gruzji. Nastąpiła mała zmiana planów, postanawiamy nie jechać z Erewania do Tbilisi tylko bezpośrednio w kolejne zaplanowane miejsce - Skalne Miasto Wardzia w Małym Kaukazie. Aby tak uczynic musimy jechać inną drogą. Ruszamy do Erewania. Cztery autostopy, 2 autobusy i jesteśmy na Stacji skąd mają odjeżdżać marszutki na Achcalchiche obok Wardzi. Okazuje sie że jest tylko 1 na dzień i to rano, więc temat opada. Taksówkarz podpowiada jak możemy podzielić drogę, zawozi nas na postój gdzie od razu przesiadamy się do busa do drugiego najwiekszego miasta Armenii - Gyumrii. Jedziemy 3 godziny przez póstynie rozklekotaną marszutką. Na miejscu dzicz totalna, nieład i jeden wielki bazar Po szybkich zakupach i pomocy pewnego młodego rosjanina, stajemy na drode wylatującej na Gruzję. Zatrzymuje się starą Ladą komendant policji i młody aspirant. Cały czas wypytują o pieniądze, przyznają że w Armenii by normalnie żyć trzeba kombinować i brać do kieszeni, słowa komendanta.Wyskakujemy na samej pustyni, 15 km od granicy przy wiosce typu "koczowniczego" gęsia skórka się pojawiła, wieje wiatr, słońce , góry i teren półpustynny.
Leci taxi na gruzińskich numerach rejestracyjnych, ustalamy cenę i zabieramy się z towarzyszem, sprawnie pokonujemy granicę w górach, godzinna jazda po fatalnych drogach i wysiadamy w Achalchikche. Do Wardzi jeszcze 30km, godzina 18 a o 20 robi się już ciemno. Szybkie zakupy i ruszamy na trasę, gruzińska Policja kolejny raz okazuje sie wspaniała, oferuje nam podwożenie na trasę wylotową, Gosia siada na tylnim siedzeniu na karabinie maszynowym, panowie sie smieja, dopytują i znów porozumienie i podobna historia polsko-gruzińska bierze górę.
Na trasie nie czekamy długo i zatrzymuje sie tir,kierowca  podwozi 15 km niesamowitym górskim kanionem, następnie bus i jesteśmy - Wardzia - niesamowite miejsce.Wieczorem liczymy środki transportu jakimi przyszło nam tego dnia podróżować - 14 pojazdów.
Stacja paliw na trasie do Gyumrii, zachodnia Armenia

Pijalnia lemoniady - Erewań


Małgorzata na tle góry Ararat znajdującej się na terytorium Turcji

Monastyr przy jeziorze Sevan - Armeńskie morze

Gyumrii - awtowagzal, czyli dworzec autobusowy

Typowy krajobraz Armenii

Wietrzne jezioro Sevan - Armenia

Sevan



Monastyr Xor Wirap - perła w koronie na tle Araratu


Dodaj napis

"Dziewczyno o chłopięcych sutkach................." yeyeye   kto zna to wie
W Wardzi umówiliśmy się z chłopakami których poznaliśmy w Kazbegi. Czekają na nas od 15.


Do zobaczenia ! może już jutro uda się dokonać wpisu o pobycie w Wardzi i Borjomi!!
Wojtas & Gosia










7 komentarzy:

  1. nie dalabym rady ,podziwiam Was szczegolnie uklony w strone Gosi

    OdpowiedzUsuń
  2. Jazda na calego ! Za rok z jasiem mela na biegun chyba polecicie. zbyt rzadko rrlacje z trasy droszki chca wiecej...czemu ararat nie zdobyty?armenia to dziki kraj pozdro

    OdpowiedzUsuń
  3. ...a i bordzio waresi koniecznie odwiedzcie!!!"!!

    OdpowiedzUsuń
  4. jestescie super , wiecej inf.chcemy tak trzymac.

    OdpowiedzUsuń
  5. i co i co dzisiaj bedzie wpis , jestesmy ciekawi,pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  6. nie ma wpisu nie ma wpisu co sie dzieje co sie dzieje????

    OdpowiedzUsuń
  7. Super fotki!Też byłam kiedyś w Armenii!!Bardzo mi się podobało;)

    OdpowiedzUsuń