udało się uzyskać połączenie z internetem, zatem wracamy do relacji...........
Tytułowa Wardzia, skarb i zabytek na skalę światową. Skalne miasto usytuowane na zboczu góry Eruszeli.
Jej początek istnienia datuje się na XI wiek, służyła jako schronienie podczas najazdów mongolskich, mogła pomieścić nawet do 60 tys osób.
Aktualnie Wardzia jest muzeum-rezerwatem i obiektem turystycznym w rejonie Samcche-Dżawachetia. Miejsce to jest utrzymywane przez małą grupkę mnichów. Do zwiedzania udostępnionych jest około 300 komnat.
Marszutka w drodze do Wardzi |
Trekking w Małym Kaukazie |
Piotr nad kanionem |
Upragniony most na drugi brzeg rzeki Mrtkvi |
Termy Bania w Wardzi ;) |
Obóz pod Wardzią |
Dojechaliśmy do Wardzi w Małym Kaukazie tuż przed samym zmrokiem. 14 środków transportu jakimi poruszaliśmy sie tego dnia zdecydowanie przyczyniło się do tego, że wieczorem sił dużo nie pozostało.
Na samym początku kapitalne wiadomości od chłopaków Piotra i Mateusza, miejsce na namiot wyśmienite, tuż nad rzeką pod skalnym miastem, obok zaś w zdewastowanym obiekcie dostępna jest tzw. bania czyli basen z wodą leczniczą, gorące źródła tryskającą spod ziemi, na tamten moment niczego więcej nie potrzeba!
Szybko rozbijamy obóz, koszt postawienia namiotu 5 Lari za sztukę (10zł). Niedługo potem pojawiają się młodzi gruzini i zapraszają na "jednego" odmawiamy lecz pod ponownym usilnym naciskiem przystajemy na propozycje pod warunkiem że " only one" Tak też się dzieje próbujemy lokalnego trunku, rozmawiamy łamanym rosyjskim i angielskim i niedługo potem uciekamy do namiotu.
Tam jeszcze długo siedzimy i spoglądamy na skalne miasto i światło w jednej z komnat którą to do dziś zamieszkuje mnich. Rewelacja.
Dzień następny budzi się w ukropie, żar leje się z nieba. Po śniadaniu ruszamy na górę zwiedzać miasto, koszt 1 lari student i 3 lari normalny. Poruszamy się po wszystkich piętrach, labiryncie komnat, świetne widoki gwarantowane.
Po 2 godzinach zalani potem schodzimy na kamping, Piotr i Mateusz czekają na nas by razem ruszyć w góry. Szybka kąpiel w bani, uzupełnienie płynów i ruszamy w kierunku ruin twierdzy Tmogwi. 18 km trasy w ukropie.Ostatecznie widoki i otoczenie rekompensują potworny wysiłek. Docieramy do twierdzy poruszając się wzdłuż kanionu rzeki. By wrócić musimy przedostać się na drugą stronę, z góry wypatrujemy miejsca gdzie moglibyśmy sforsować rzekę. Wartki nurt i głazy nie umożliwiają nam tego. Musimy znaleźć most. W końcu udaje nam się to i razem ze stadem krów przedostajemy się na drugą stronę rzeki Mtkrvari. Powrót szykuje się już po asfalcie, po drodze kierowca załadowanej owocami starej poczciwej wołgi częstuje nas melonem, ów owoc szybko kosztujemy a reszte drogi pokonujemy z kolejnym towarzyszem który zaprosił nas na pokład swojego samochodu.
Wieczorem ognisko, gruzińskie piwo i planowanie dnia następnego, rozwijamy mapę i ustalamy transport do Parku Narodowego Borojomi. Jeśli tego dnia było ciężko to co bedzie w Borjomi z pełnym obciążeniem - czas na porządny trekking!
widoki fantastyczne ale najbardziej odpowiadaja mi wody termalne .pozdrawiamy i czekamy na jeszcze.
OdpowiedzUsuńzbocza skalne niesamowite ,jak tam sie wspinac trzymajcie ,pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńSuper fotki!Świetne widoki;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń